Każdy z nas grał zapewne
choć raz w życiu w pokera. To jedna z najprostszych gier karcianych, której podstawowe
zasady łatwo pojąć, a jej obecność w popkulturze sprawiła, że (słusznie lub
nie) stała się symbolem ogólnie pojętego hazardu. Eleganccy panowie dorzucający
do puli kolejne żetony znaczące coraz wyższą stawkę – oto obraz rysujący się,
gdy pomyślimy o pokerze. Większość osób zaznajomiona jest z zasadami
najprostszej wersji gry, w której każdy z graczy dostaje pięć indywidualnych
kart i może je następnie wymienić tak, by uzyskać jak najmocniejszą
konfigurację (są to, przypomnijmy: para, dwie pary, trójka, strit, kolor, ful,
kareta i poker).
Nie każdy wie jednak, że
najbardziej rozpowszechnioną wersją gry nie jest ta opisana powyżej, ale Texas
Hold ’em, który korzeniami sięga początków XX wieku. Przypuszcza się, że po raz
pierwszy zasady ustalono w teksańskim mieście Robstown. Najczęściej to właśnie
tę odmianę pokera oferują graczom kasyna, to w nią grają również najlepsi
pokerzyści świata podczas prestiżowych, transmitowanych w telewizji World
Series of Poker. Oś fabuły filmu Casino
Royale o znanym skądinąd agencie Jej Królewskiej Mości stanowi właśnie
turniej Texas Hold ’em.
Do tej odmiany gry używa
się pełnej talii (52 karty). Zasadniczą różnicą w porównaniu ze „zwykłym”
pokerem jest fakt, że każdy z graczy otrzymuje jedynie dwie indywidualne karty.
W miarę rozwoju wypadków na stole pojawia się jeszcze pięć odkrytych kart.
Można je nazwać wspólnymi, bo właśnie spośród nich i owych dwóch kart własnych
ustala się „rękę” danego gracza – czyli układ pięciu najkorzystniejszych kart.
Brzmi to może nieco skomplikowanie, dlatego warto pokazać to na przykładzie.
Rozdanie pokazane jest z
perspektywy gracza Tosja456@@4, dlatego widzimy jego karty indywidualne (dziewiątkę
trefl i ósemkę karo) i pięć kart na stole. Niewidoczne są natomiast karty
BigHorseR9. Kolokwialnie rzecz ujmując: co „ma” Tosja456@@4? W tym przypadku
najlepszym dla niego układem są dwie pary dziewiątek i ósemek i dziesiątka pik.
Choć na stole jest jeszcze para piątek („ma” ją każdy z graczy), to będąc
słabszą i od dziewiątek, i od ósemek, nie wlicza się. Jak łatwo się domyślić, obecność pięciu kart wspólnych znacząco zwiększa możliwość blefowania. W
zaprezentowanym przykładzie inny gracz mógłby starać się sprawić, by pozostali
sądzili, że ma na przykład trójkę piątek. Skoro dwie widzi każdy na stole, to
mając tylko jedną „na ręku”, wygrałby z dwoma parami Tosji456@@4.
Oczywiście by blefowanie miało jakikolwiek sens, nieodzowną częścią pokera jest licytacja. W Hold ’emie podzielona jest na kilka tur. Pierwsza następuje po rozdaniu każdemu dwóch kart. Gracze oceniają, jak dobre w dalszej perspektywie mogą być ich karty (każdy marzy o otrzymaniu „do ręki” dwóch asów – w skrócie AA) i na tej podstawie dorzucają się (lub nie) do puli, pasują bądź podbijają. W zależności od stylu gry obecnych może się zdarzyć, że mając bardzo słabą „rękę”, gracz wywinduje stawkę celem wystraszenia jak największej liczby przeciwników. Naturalnie może się to na nim zemścić.
Gdy końca dobiega
pierwsza tura licytacji na stole lądują trzy pierwsze karty wspólne (to tak
zwany „flop”). Wiedząc już nieco więcej o sile swoich „rąk”, gracze licytują
dalej. Następnie dochodzi karta czwarta („turn”). Znowu licytacja. Wreszcie
karta piąta („river”). I ostatnia licytacja. Jeśli po ostatniej licytacji w
grze jest wciąż przynajmniej dwóch graczy, pokazują karty i wyłaniany jest
zwycięzca. Jeżeli wszyscy gracze oprócz jednego spasują wcześniej, zwycięzca
nie musi pokazywać kart (na przykład po to, by nie zdradzać swojej taktyki czy
nie przyznawać się do blefu).
Gracze podejmują decyzję o swoich poczynaniach według wskazówek zegara. Spójrzmy na poniższy schemat.
„The Button” to znacznik
wskazujący, który z graczy rozdaje (jest „dealerem”). Gracz na „small blind”
jeszcze przed rozdaniem musi wpłacić do puli „małą ciemną” (jej wysokość
ustalają sami gracze, na przykładzie podanym na pierwszym screenie było to 5),
a na „big blind” „dużą”, o dwukrotnej wartości małej. Po rozdaniu graczom kart pierwszy
decyzję podejmuje ten na lewo od „big blind”. Tak zaczyna się pierwsza
licytacja. Kończy się i wykłada się „flopa”, gdy każdy z zainteresowanych
wzięciem udziału w danym rozdaniu graczy wpłaci do puli tę samą kwotę. W
przypadku następnych licytacji pierwszy decyzję podejmuje gracz bezpośrednio na
lewo od dealera, bez względu na to, czy dealer jeszcze gra czy już spasował.
Pozycje dealera, małej ciemnej i dużej ciemnej przesuwają się zgodnie z ruchem
wskazówek zegara co rozdanie.
Zasadniczo są dwie odmiany Hold ’ema: limit i no-limit. W wersji „limit” gracze mogą podbijać jedynie o określoną wartość żetonów, natomiast w wersji no-limit (zdecydowanie bardziej, z tego względu, emocjonującej) o dowolną, także za całą wartość posiadanych zasobów. To zagranie va banque, częściej określane jako „all in”. Na taki właśnie krok zdecydował się Bond (James [Bond]) w rozdaniu, które zakończyło turniej w Casino Royale. Uwaga, spoilery.
Rozdanie śledzimy od „turna”, czyli czwartej karty. Żaden z graczy nie decyduje się podbić. Dochodzi piąta karta. Na stole jest para asów i cztery karty w tym samym kolorze (pik). Jako pierwszy decyduje gracz na lewo od Bonda. Wchodzi all in. Również za wszystko wchodzi następny pokerzysta (ponieważ miał do dyspozycji nieco mniej niż poprzednik, tworzy się oddzielną pulę tak, by wszystko się zgadzało, ale to w tym momencie nieistotne). Le Chiffre sprawdza i podbija. Bond nie dość, że też go sprawdza, to jeszcze wchodzi za wszystko. Dwaj gracze, którzy „wyvabanque’owali” się przed Bondem mogą już tylko czekać, a więc następny decyduje Le Chiffre. Jeszcze raz zerka na swoje karty. Ma fula. Trzy asy i dwie szóstki. Sprawdza i nie ma się co mu dziwić. Z jakiegoś powodu René Mathis uznaje, że Vesper sama nie umie dodawać i mówi jej, o jaką pulę toczy się gra. Wszystko, co mogło się wydarzyć, już się wydarzyło i następuje odkrycie kart. Pierwszy gracz ma kolor pików. My już wiemy, że z Le Chiffre’em i tak przegra (kolor jest słabszy od fula). Następny gracz ma fula. Trzy ósemki i asy. Jednak również przegrywa z Le Chiffre’em (bo w przypadku dwóch fulów wygrywa ten, którego „trójka” jest silniejsza). Ten pewny siebie wykłada swoje dwie karty. I gdyby nie to, że dobro zawsze musi zwyciężyć, a przystojny mężczyzna w białych szelkach postawić na swoim, wygrałby. Jednak poker Bonda (czwórka, piątka, szóstka, siódemka i ósemka, wszystkie w tym samym kolorze) jest jeszcze mocniejszy. Oczywiście w prawdziwym życiu takie rozdania, gdzie każdy z graczy ma „monstera” (niesamowicie mocny układ), praktycznie się nie zdarzają.
Co jeżeli sami
chcielibyśmy poczuć się przez chwilę jak 007? Wystarczy, że na domówkę weźmiemy
zwykłą talię kart i trochę żetonów. Z pewnością odrobina alkoholu może w
różnoraki sposób wpłynąć na decyzje podejmowane przez graczy i sprawić, że
poker będzie stałym punktem imprez.
Kilka słów w sprawach
formalnych na koniec: wspomnieliśmy wcześniej, że poker – słusznie lub nie –
kojarzony jest z hazardem. Z tego powodu gra na pieniądze jest w Polsce zabroniona na
podstawie ustawy z 2009 roku, a jedynymi miejscami, gdzie jest ona legalna, są kasyna płacące podatki. Światek graczy stale
protestuje jednak przeciw takiemu traktowaniu tego sportu, ponieważ czynnik
losowy wcale nie jest w pokerze najważniejszy. Gdyby był, w czołówce
najlepszych graczy świata nie znajdywałyby się rokrocznie te same osoby. My,
oczywiście, gramy na żetony. Albo paluszki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz